"Miasteczko Nonstead" Marcin Mortka.
Cykl: Miasteczko Nonstead (tom I)
Stron: 336
Data wydania: 25.08.2020 r.
Strasznie boję się bać, ale co zrobić jak świetna okładka „Miasteczka Nonstead” przyciąga niczym magnes? Czytać i... bać się świadomie. Nie zawiodłam się, bo to bardzo dobrze napisana powieść z pogranicza horroru. Genialny klimat, małe miasteczko, nawiedzona stara chata w środku lasu, ciągły deszcz i mgła, gęsty las, w którym pod różną postacią czai się zło — bajka, dla każdego, kto lubi poczuć dreszcz niepokoju.
„Miasteczko Nonstead” od początku wciąga w mrok, a dwa motywy — radia i forum internetowego, najbardziej mnie pochłonęły, bo choć teoretyczne drugoplanowe, to mają duży wpływ na fabułę. Zło mieszańcy utożsamiają z Samotnią, ale czy rzeczywiście da się je ukierunkować? Wskazać, że konkretnie tu ma początek? Warto sprawdzić jaki pomysł na nie miał Marcin Mortka. Akcja momentami jest chaotyczna, ale nie w taki sposób, by się w niej pogubić, raczej oddaje dynamikę zdarzeń, bo w tym na pozór spokojnym miasteczku na spokój chwili nie ma. Przyjazd Nathaniela wygląda jak przysłowiowy kamień, który rozpoczyna lawinę, lawinę grozy i tajemnic, z którymi przyjdzie się głównemu bohaterowi zmierzyć. I do tego czarny pies — miejscowa legenda. Mały minus za zakończenie, trochę przekombinowane i nie do końca wyjaśniające, o co tak naprawdę chodziło, ale ostatnie zdania akurat fajnie zbudowały wstęp do kolejnej książki i na nią czekam.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Videogarf.
Chciałabym poznać twórczość tego autora. Może uda się to właśnie dzięki tej książce. 😊
OdpowiedzUsuńOoo brzmi intrygująco, a okładka rzeczywiście fantastyczna!
OdpowiedzUsuń