Obserwatorzy

Była sobie rzeka. Diane Setterfield. Przedpremierowo.


Wydawnictwo Albatros
Stron: 480
Data wydania:11.03.2020 r.

Czy macie czasem tak, że chcecie przeczytać książkę tylko dlatego, że ma piękną okładkę? Cóż w moim przypadku tak się zdarza i „Była sobie rzeka” jest tego przykładem. Jestem nią oczarowana — zarówno wydaniem, jak i przedstawioną historią.

Spokojny wieczór w Gospodzie pod Łabędziem zaburza pojawienie się ciężko rannego mężczyzny z martwą dziewczynką na rękach. Kiedy po opatrzeniu rannego, wiejska znachorka Rita idzie do dziewczynki, by obejrzeć ciało, okazuje się, że dziecko odzyskało puls i oddech. Kim jest martwa/żywa dziewczynka i jej tajemniczy opiekun? Czy zaginioną dwa lata temu córką zamożnych mieszkańców wioski, siostrą obłąkanej Lily, a może wnuczką farmerów, których syn wdał się w romans? Dziewczynka jest niema i nie może opowiedzieć swojej historii, jednak jej pojawienie to jak kolejny rozdział w życiu każdego z nich.


„Była sobie rzeka” to powieść na wskroś magiczna, gdzie rzeczywistość splata się z legendami, wierzeniami. Taka, której granice między tym, co realne, a co zostało dodane, by ubarwić opowieść, są bardzo płynne. Otwierając ją, miałam wrażenie, że siadam z mieszkańcami Radcot w karczmie i słucham opowieści o losie niezwykłej dziewczynki, której pojawienie się w wiosce zmieniło tak wiele. Każdy z bohaterów jest jej częścią, a wszystkie tworzą całość, choć początkowo nie wygląda jakby miały ze sobą cokolwiek wspólnego. Jak w każdej baśni znajdziemy w niej ukryte pod warstwą wydarzeń emocje. Tu dominują ból spowodowany stratą, oddalenie, tęsknota, ale w końcu pojawia się mała iskierka radości, nadziei na zmiany, pogodzenie z losem. 



„Była sobie rzeka” to powieść jak jej główna bohaterka — rzeka Tamiza, kiedy spojrzymy na nią na mapie, wydaje się spokojną, jednostajną linią, jednak kiedy przybliżymy obraz, zauważamy poszarpany gdzieniegdzie brzeg, z którego woda występuje, a nurt wcale nie jest prosty i pełno w nim niebezpiecznych zakoli. Na mapie płynie powoli, w rzeczywistości to od prądu zależy czy będziemy w stanie utrzymać się na powierzchni. Trochę jak z życiem każdego z nas, prawda? Bo ta baśń porównuje życie do rzeki, która bierze swój początek znikąd, płynie raz w jedną raz w drugą stronę, czasem zwalnia, czasem przyspiesza, pojawiają się odnogi, aż w końcu wpada do większego zbiornika. Jednak nigdy tak naprawdę się nie kończy.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros.

Komentarze

  1. Z uwagi na dużą ilość książek do przeczytania, musiałam zrezygnować z egzemplarze recenzenckiego tej książki, ale na pewno kiedyś przeczytałam ją we własnym zakresie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, głośno o tej książce ostatnio zarówno na blogach jak i na insta - faktycznie, nie da się zaprzeczyć, ma piękną okładkę i z tego co piszesz, intrygującą treść... zapisuję tytuł!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam już ją w swoich planach czytelniczych. Z każdą recenzją utwierdzam się, że warto po nią sięgnąć.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło jeżeli zostawisz komentarz :)

Popularne posty

Polityka prywatnośći RODO

25 maja weszło w życie słynne RODO czyli rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

Dlatego chciałbym Was poinformować co następuje ;) Administratorem bloga zksiazkanakanapie.blogspot.com jestem ja – Sylwia Prus. Kontakt do mnie: sylwia.prus85@gmail.com lub red_sonia@poczta.fm

Każdy kto zostawia komentarz na moim blogu/profilu na FB/ koncie na IG wyraża zgodę na przetwarzanie danych osobowych w postaci: adresu e-mail, imienia i nazwiska, nick’a oraz IP.Podanie danych przez Użytkownika zawsze jest w pełni dobrowolne.

Jako administrator informuje także, że stosuję na swoim blogu technologie pokazujące działania podejmowane przeze mnie na innych stronach tj. Facebook oraz Instagram.

Jako administrator powierzam dane platformie blogger (link do polityki prywatności: https://policies.google.com/privacy?hl=pl), na której znajduje się mój blog, oraz firmie Facebook - gdzie znajduje się mój fanpage oraz konto na Instagramie (link do polityki prywatności: https://www.facebook.com/privacy/explanation). Dane nie są przeze mnie gromadzone, przetwarzane ani udostępniane osobom trezcim.