Wydawnictwo Zysk i Ska
Stron: 340
Data wydania: 13.10.2020 r.
Pewnego jesiennego poranka roznosiciel gazet dokonuje makabrycznego odkrycia: w fontannie na Strøget, głównym deptaku Kopenhagi, znajduje ciało nagiej kobiety. Policja ze zdziwieniem odkrywa brak jakichkolwiek śladów krwi, na ciele ofiary są natomiast liczne nacięcia. Wszystko wskazuje na to, że ofierze upuszczono krew. W ciągu następnych dwóch dni pojawiają się dwa kolejne ciała, jedno w fontannie przed Szpitalem Krajowym, drugie w jednym ze stawów w centrum miasta. Wszystkie ofiary zginęły w ten sam sposób: upuszczono im krew, używając do tego rzadkiego rodzaju skalpela – skaryfikatora. Poza tym okazuje się, że wszystkie trzy ofiary coś wiąże: wszystkie pracowały w ośrodku terapeutycznym Dom Motyl dla młodzieży z problemami psychicznymi. Ośrodek został rozwiązany kilka lat wcześniej po samobójstwie jednej z młodych pacjentek. Teraz zaczynają ginąć osoby z nim związane.

„Szklane skrzydła motyla” są drugą powieścią z duetem Jeppe i Anette, jednak nieznajomość pierwszej („Stróż Krokodyla”) nie wpływa znacząco na odbiór powieści. Od początku bardzo podobał mi się klimat Skrzydeł, choć jesteśmy w centrum Danii, to czuć w niej skandynawski chłód. Dodatkowym plusem czy atutem jest szpital psychiatryczny, który tworzy oś fabuły. Od wychowanków niedziałającego już ośrodka „Motyl” wszystko się zaczyna i na nich się kończy. W jaki sposób? To musicie sami sprawdzić.
Autorka bardzo szczegółowo pokazała życie dzieciaków chorych psychicznie, ich próby radzenia sobie z własnymi ograniczeniami, czy ograniczeniami stawianymi im przez zaburzenia. Równie dobrze oddała pracę personelu, niejednokrotnie stanowiącego coś na kształt rodziny dla wychowanka. Co do samego śledztwa, bo przecież w końcu o ciała chodzi, jest poprawnie, ale szczerze? Bardziej zwróciłam uwagę właśnie na aspekt szpitala niż same morderstwa, choć one się łączą. Postawa Jeppego i Anette — aż dziw, ale tak było — bardzo mnie denerwowała. Policjantka jest na urlopie macierzyńskim i ok, nie spełnia się w roli matki, ale po prostu powinna znaleźć opiekunkę i wrócić do pracy, a nie działać na własną rękę, zatajając istotne fakty przed Jeppem, który to śledztwo prowadził. Jeppe też niby wzbraniał się przed podawaniem informacji, ale w ostateczności kapitulował i tylko upominał koleżankę, że chyba powinna zająć się czymś, a konkretnie kimś innym niż morderca. Mimo tych w sumie drobnych wad książka naprawdę bardzo mi się podobała i z chęcią sięgnę po każdą następną :)
Za egzeplarz dziękiuję Wydawnictwu :)
Tematyka ciekawa, ale Twoja opinia nie do końca mnie przekonuje do sięgnięcia :)
OdpowiedzUsuń